Tagi
Był czas, kiedy w WOOKu bywałam częściej – chodziłam tam z E., z R., a także z O. i K. – to był stały punkt programu: pójście do WOOKa na chińszczyznę. Bo ceny przystępne i klimat fajny – czarne wnętrze z podświetlanymi akwariami, w których pływały złote welonki. A potem coś się zepsuło i WOOK wylądował na końcu naszej (a przynajmniej mojej) listy ulubionych miejsc. Wszystko przez to, że pewnego razu w zamówionym daniu O. znalazł… włosa. A raczej porządnego włocha, a nie po prostu włosa. Ja natomiast stwierdziłam, że zamówione danie zostało za mocno przyprawione pieprzem i nie ma smaku, więc w sumie może w nim pływać cokolwiek. I wtedy właśnie skończyło się nasze chodzenie do WOOKa.
Generalnie ceny nie powinny nikogo zmylić – porcje w małych miseczkach wyglądają fajnie, ale gdy zsumuje się wszystko razem (ryż, mięso, warzywa, picie i deser), to cena jest przeciętna, a nie jakaś wyjątkowo niska. Bardzo lubiłam sakiewki krabowe (widoczne na zdjęciu), a R. niemal zawsze zamawiał brokuły z czosnkiem. E. natomiast wciąż ciągnie mnie do WOOKa ze względu na słodkie kuleczki zhimaqiu do których ma wyjątkową słabość.
W tej chwili WOOK wprowadził również dostawę do biura i do domu (niestety tylko w centrum czterech miast w których ma restauracje). Z tego co wiem WOOK pierwszą restaurację otworzył w Łodzi – w tej chwili ma tam już 3 lokale, podczas gdy w Warszawie, Wrocławiu i Gdańsku – po jednym. Miejscówka w stolicy (pod Marriottem) jest wyjątkowo dobra, bo to ścisłe Centrum i zawsze siedzi tam przy stolikach dużo ludzi. Poza tym w ostatnim czasie zmieniono też rybki w akwariach – nie są to już wytrzeszczające swoje gały welonki, ale jakaś pasiasta drobnica.
Czy jest to miejsce godne polecenia? W tej chwili nie wiem. Jestem uprzedzona i trochę jeszcze potrwa nim spróbuję czegoś do jedzenia w WOOKu. O ile w ogóle się przełamię…
WOOK podupadł i nie ma co do tego wątpliwości. Czas oczekiwania na jedzenie czy rachunek się wydłużał z każdą kolejną wizytą. Szalę goryczy przeważył wspomniany włos, który pewnego pięknego popołudnia chyba nam wszystkim obrzydził dalszą część posiłku. Jednym słowem Wook jest skreślony na jakiś czas.
Niestety obawiam się, że lepiej już w nim nie będzie. :( Stał się za bardzo popularny – kelnerzy nie mają czasu (a pewnie też ochoty) przetrzeć stołu przed kolejnymi gośćmi, więc trudno się dziwić innym zaniedbaniom. Nie do pomyślenia było dla mnie też to, że przyjmowali płatność tylko gotówką. Nieźle się kiedyś na tym nacięłam. Nie wiem czy coś się zmieniło od tamtego czasu.